Miejsce Stanów Zjednoczonych w polskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa

by redakcja

Najważniejszą polityką każdego państwa jest jego polityka zagraniczna i bezpieczeństwa. Jest tak, gdyż od niej zależy jego przetrwanie, zaś by prowadzić jakąkolwiek inną politykę, trzeba istnieć.

Motyw – wyzwanie rosyjskie

Polska od stuleci zmaga się z zagrożeniem rosyjskim. Zbrojne wsparcie dezintegracji sąsiadów (Azerbejdżanu, Gruzji i Mołdawii w latach 1991-94), dwie wojny czeczeńskie lat 1994-1996 i 1999-2009, zbrojna agresja rosyjska na Gruzję w 2008 r. i na Ukrainę – zaczęta w 2014 r. i trwająca do dziś, oraz toczona z Zachodem wojna informacyjno-propagandowa z elementami hybrydowych działań dezintegrujących przekonują, że wyzwanie rosyjskie nie ma charakteru historycznego. Potencjał rosyjski jest zaś większy od polskiego i Rzeczpospolita, by skutecznie się przed nim osłonić, musi szukać dodatkowych źródeł siły. Istnieją trzy zasadnicze jej zewnętrzne źródła – Stany Zjednoczone, narody w podobnym do Polski położeniu – sąsiedzi Rosji, odczuwający zagrożenie z jej strony i Unia Europejska. Wśród nich tylko potęga USA ma charakter strategicznie rozstrzygający o stabilności systemu bezpieczeństwa wojskowego na naszym kontynencie. Narody sąsiedzkie są zbyt słabe, by samodzielnie skutecznie odstraszać Rosję, UE jest zaś wojskową nicością, a politycznie – jako asymetryczna konfederacja (tzn. cechująca się nierównością wchodzących w jej skład państw) pod przewodem Niemiec i słabnącej Francji, nie jest zdolna do samodzielnego (bez USA) wypracowania skutecznej polityki powstrzymywania Rosji. Wschodnia flanka NATO i UE funkcjonuje więc w cieniu zagrożenia rosyjskiego i w systemie amerykańskiej protekcji wojskowej. Dążenie do wejścia do tego systemu i silna orientacja proamerykańska cechuje wszystkie państwa odczuwające zagrożenie rosyjskie – od państw bałtyckich i Rumunii – będących wewnątrz tego systemu, aż po Ukrainę i Gruzję, starające się do niego dostać. Polska nie jest tu wyjątkiem.

Przełom roku 2014 w NATO i 2015 w Polsce

Rosyjska agresja na Ukrainie przebudziła NATO. Szczyt Sojuszu w Newport (4-5 września 2014) podjął decyzję o utworzeniu „szpicy NATO” i rozpoczął dyskusję o wzmocnieniu wschodniej flanki. Na sugestię premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona, że dowództwo „szpicy” powinno znaleźć się w Polsce, ówczesny minister obrony narodowej w rządzie PO-PSL, Tomasz Siemoniak, odpowiedział, że to „nieporozumienie”, a dowództwo szpicy „będzie tam, gdzie będzie potrzeba”. Takie samo stanowisko zajął też prezydent Bronisław Komorowski. Przełom nastąpił po wyborach prezydenckich i parlamentarnych w Polsce. 4 listopada 2015 r. prezydent Andrzej Duda wraz z prezydentem Rumunii, Klausem Ioannisem zainicjowali na szczycie państw wschodniej flanki NATO powstanie tzw. „Bukaresztańskiej 9” (Bułgaria, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja, Węgry), która zgłosiła pod adresem NATO postulat wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu poprzez rozmieszczenie w państwach bałtyckich, Polsce, Rumunii i Bułgarii wielonarodowych sił NATO pod przewodem wiodących mocarstw Sojuszu. Postulat ten w zasadniczych zrębach został przyjęty na szczycie NATO w Warszawie w 2016 r. i stał się oficjalną polityką Sojuszu.

Odstraszanie na zasadzie wysuniętej obecności

W państwach bałtyckich w 2017 r. rozmieszczono batalionowe grupy bojowe (po ok. 1000-1500 żołnierzy każda), w Polsce batalionową i brygadową grupę bojową (razem ok. 5 tys. ludzi), a w Rumunii wielonarodową dywizję. Rdzeniem każdej z nich (wyjąwszy dywizję w Rumunii) był kontyngent któregoś z mocarstw NATO występującego jako tzw. naród ramowy – w Estonii – Brytyjczycy, na Łotwie Kanadyjczycy, na Litwie Niemcy, a w Polsce – Amerykanie. Towarzyszyły im kontyngenty z mniejszych państw – np. Polacy służą na Łotwie i w Rumunii, a Rumuni i Chorwaci w Polsce. Tak powstał system odstraszania oparty na zasadzie wysuniętej obecności. Polega on nie na potędze wojskowej rozmieszczanych jednostek, gdyż są one zbyt szczupłe, ale na stworzeniu sytuacji, w której to potencjalny agresor, podejmując decyzję o ataku, musi postawić swym wojskom zadania bojowe na wypadek wejścia w kontakt ogniowy z siłami wiodących mocarstw NATO, w tym przede wszystkim z siłami amerykańskiego supermocarstwa. Zmniejsza to prawdopodobieństwo podjęcia decyzji o agresji, ta bowiem oznacza wejście do wojny przeciw Stanom Zjednoczonym. Tak broniono Berlina Zachodniego w czasie zimnej wojny, gdy nie potęga garnizonu alianckiego tam ulokowanego, ale fakt, że był on amerykańsko-brytyjsko-francuski powstrzymał ZSRR przed inwazją. Co innego strzelać do policji zachodnioberlińskiej, a co innego do Amerykanów. Dziś na wschodniej flance NATO – przede wszystkim w Polsce, mamy podobną konstrukcję. Zaangażowanie Stanów Zjednoczonych jest tu czynnikiem kluczowym, gdyż prestiż wojskowy USA jest niezbędnym składnikiem opisanego systemu odstraszania.

Amerykański system wiodących sojuszników regionalnych i miejsce w nim Polski

USA są demokracją, która od 2001 r. – od 19 lat! nieustannie toczy wojnę. Dla każdej demokracji to ogromne przeciążenie polityczne – wysyłać obywateli do walki i wygrywać wybory. Każdy polityk ubiegający się o fotel prezydenta USA musi więc obiecywać swym wyborcom zmniejszenie tego ciężaru spoczywającego na ich barkach z tytułu pełnienia przez USA roli światowego stabilizatora bezpieczeństwa. By to uczynić, nie destabilizując świata, nie można dokonać prostej redukcji wydatków i wojska. Trzeba przerzucić te ciężary na barki innych. Tu jest źródło hasła „America first” i presji Donalda Trumpa na wydawanie przez europejskich sojuszników USA 2% PKB na zbrojenia. Amerykanie pomogą sojusznikom bronić się przed wrogami, ale nie godzą się płacić za ich obronę, gdy ci, którzy o nią proszą, redukują swe budżety wojskowe i armie. Na Dalekim Wschodzie rolę wiodącego sojusznika regionalnego USA przyjęła Japonia, którą USA skłoniły do zmiany konstytucji, tj. porzucenia sił samoobrony i zbudowania armii z prawdziwego zdarzenia. Trump w Hanoi wezwał Koreę Płd. do zwiększenia jej udziału we wspólnej obronie. Stosowną część ciężarów przyjąć musiały Tajwan i Filipiny. Wiernym sojusznikiem na Pacyfiku pozostaje Australia.

Na Bliskim Wschodzie, Waszyngton usiłował zbudować sojusz izraelsko-sunnicki, w czym asystowała mu Polska, organizując konferencję warszawską (13-14 lutego 2019). Bojące się szyickiej rewolucji, sunnickie monarchie Zatoki Perskiej z Arabią Saudyjską na czele i zagrożony przez Iran ajatollahów Izrael, miały przejąć odpowiedzialność za stabilizację w regionie od wycofujących się Amerykanów, którzy od 2016 r. są eksporterem ropy naftowej i gazu i nie widzą sensu w ponoszeniu tak dużych jak dotąd kosztów stabilizowania ich bliskowschodnich źródeł.

Polska jako wiodący sojusznik regionalny Stanów Zjednoczonych – zbieżność interesów RP i USA

W Europie rolę filaru bezpieczeństwa zaproponowano Niemcom, górującym nad innymi swym potencjałem, jednak Berlin odmówił. Pozostała więc Polska i o połowę mniejsza Rumunia – jedyne państwa o liczącym się potencjale bojowym na wschodniej flance NATO. USA zainwestowały więc we wzmocnienie kluczowego sojusznika w regionie. Po serii deklaracji prezydentów Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa (12 czerwca i 23 września 2019 r. oraz 24 czerwca 2020), 15 sierpnia br. podpisano polsko-amerykańską umowę wojskową, zwiększając kontyngent sił USA w Polsce do ok. 20 tys. żołnierzy. Skala odstraszania militarnego wydatnie wzrosła. Równolegle poparcie USA dla Inicjatywy Trójmorza (IT) stało się paliwem polskiej polityki regionalnej. Jej sukcesy niechętnie są widziane w Moskwie i w Berlinie. Mniejsi sąsiedzi Polski łatwiej dołączą się więc do inicjatyw Warszawy wspieranych przez Waszyngton, od którego zależy ich bezpieczeństwo, niż gdyby jedynie u boku Rzeczypospolitej mieli angażować się w ewentualne spory z Niemcami i Rosją. Reguła ta wykracza zresztą poza IT, działając także wobec Ukrainy czy Gruzji. Wobec zagrożenia rosyjskiego wszyscy chcą protekcji amerykańskiej, a przymierze z Polską jest w tym bardzo pomocne, geograficznie wręcz niezbędne. W ramach IT Polska dąży do pozbycia się zależności od rosyjskiego gazu, chcąc zastąpić go tańszym i pewniejszym w dostawach gazem norweskim i amerykańskim, który ma być dystrybuowany ze Świnoujścia siecią gazociągów i interkonektorów po całym Trójmorzu, wypierając surowiec rosyjski. Dla amerykańskiego sektora gazowego to świetny biznes, ale skoro uderza on w interesy rosyjskie, wymaga osłony wojskowej, zwiększa więc amerykańską wolę jej udzielenia. Polskie zakupy uzbrojenia w USA nie tylko dozbrajają Wojsko Polskie, ale także potwierdzają pieniędzmi podatników polskich, że polska diagnoza natury zagrożenia rosyjskiego jest poważna. Ułatwiają więc Pentagonowi i lobby zbrojeniowemu przekonanie Kongresu do zwiększenia zbrojeń amerykańskich. Czyni to z amerykańskiej branży energetycznej, zbrojeniowej i z kręgów wojskowych sojuszników Polski w dążeniu do przyciągnięcia zainteresowania USA do naszego regionu i złamania zagrożenia rosyjskiego. Polska uzyskuje wsparcie wojskowe, system odstraszania, stabilne dostawy gazu i paliwo polityczne dla własnej polityki regionalnej, a USA pewnego sojusznika, trójmorski rynek zbytu i ośrodek proamerykańskiej konsolidacji wschodniej flanki NATO w obliczu narastających sprzeczności w strukturze transatlantyckiej. Nie ma lepszego fundamentu sojuszu niż wspólnota interesów.


Miejsce Stanów Zjednoczonych w polskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa

Dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski

Dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski: profesor nadzwyczajny UŁ. Od 2020 r. kierownik Katedry Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. W latach 1987-1995 – pracownik naukowy Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego, od 1995 r. na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ. W 1992 roku pracownik Biura Ministra Obrony Narodowej ds. Polityki Obronnej, a w latach 1995-1996 Biura Pełnomocnika Rządu ds. Integracji Europejskiej i Pomocy Zagranicznej. 1996-2001 pracownik badawczy Instytutu Europejskiego w Łodzi. ekspert frakcji EPL-ED (chadecji) w Parlamencie Europejskim w Brukseli odpowiedzialny za monitorowanie polityki wschodniej UE (Białoruś, Ukraina, Rosja, Mołdawia). 2006-2012 analityk Centrum Europejskiego Natolin (CEN). 2006-2009 wykładowca (visiting professor) białoruskiego Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego na emigracji w Wilnie. 2008-2013 wykładowca-współpracownik KSAP. Od 2012 stały współpracownik „Gazety Polskiej Codziennie” – komentator w zakresie spraw międzynarodowych, militarnych i historii. 2012-2015 – członek zespołu ekspertów prof. Piotra Glińskiego. Od 2015 koordynator Sekcji Bezpieczeństwo, obronność Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP. 2015-17 i ponownie od 2020 r. członek gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych RP. Od 2015 członek Rady Programowej PISM. 2017-19 – doradca marszałka Senatu RP. Od 2017 wykładowca Akademii Dyplomatycznej MSZ.


Źródło informacji: Instytut Jagielloński

Zobacz również te artykuły

Zostaw komentarz